Z perspektywy Warszawy Krasnogruda i Sejny to koniec świata. Tam na  miejscu perspektywa zmienia się jednak, przygraniczne peryferie  przekształcają się w omphalos mundi, pępek świata, gdzie dzieją  się rzeczy, dla których warto ruszyć się z Wilna, Warszawy, Londynu.
To zasługa twórców Pogranicza, Małgorzaty i Krzysztofa Czyżewskich oraz Bożeny i Wojciecha Szroederów. Ćwierć wieku temu ruszyli w swoją podróż na Wschód, by osiedlić się na Sejneńszczyźnie i zbudować instytucję kultury ważną i rozpoznawalną nie tylko w Polsce.
Ćwierćwiecze Pogranicza pokazuje, że prowincja nie musi być prowincjonalna. Prowincjonalność to nie kwestia geografii, tylko stan umysłu polegający na tym, by swój prowincjonalny status uwznioślać jako pretekst do zamknięcia zarówno na odmienność, inność, jak i uniwersalizm głębokiej kultury. Perspektywę „Pograniczników” dobrze przedstawia tekst Krzysztofa Czyżewskiego opublikowany w białostockim wydaniu „Gazety Wyborczej”:
              





 

