W rocznicę śmierci Tony'ego Judta
"Ostra krytyka nie wyklucza elegancji. Z Marci Shore o Tonym Judcie rozmawia Waldemar Rapior" - Czas Kultury, 6 sierpnia 2020
„Amerykanie chcieliby, żeby było lepiej” – tak brzmi pierwsze zdanie eseju Tony’ego Judta, adaptacji ostatniego publicznego wykładu, który wygłosił na Uniwersytecie Nowojorskim 19 października 2009 roku. W reakcji na pragnienie, „by było lepiej”, powszechną praktyką jest uruchomienie wyobraźni i wymyślanie przyszłości. Judt proponuje natomiast, aby spojrzeć w przeszłość – na wiek XX. Rozmowa z Marci Shore, amerykańską historyczką, badaczką Europy Wschodniej i przyjaciółką Tony’ego Judta, ma na celu przybliżyć osobę i myśl historyka. Jej zapis prezentujemy w dziesiątą rocznicę śmierci Judta, który przez ostatnie dwa lata życia zmagał się z szybko postępującym stwardnieniem zanikowym bocznym. Wywiad powstał podczas pracy nad projektem „Locomotion”, który realizuję w ramach programu stypendialnego Instytutu Pileckiego. Przeprowadziłem go w lutym tego roku, tuż przed pandemią COVID-19. Sądzę, że pandemia uczyniła jeszcze bardziej aktualnymi niektóre z wypowiedzi Shore. Kilka zdań dotyczących pandemii Shore dodała podczas redakcji tekstu.
Waldemar Rapior: Richard Sennett, przyjaciel Tony’ego Judta, powiedział, że „Tony żywi się kontrowersjami”. „Richard jest nieco złośliwy”– odpowiedział Judt, tłumacząc, że zawsze był werbalnie prowokujący, ale nigdy nie szukał rozgłosu i sławy związanej z prowokacją. W rozmowie z Timothym Snyderem stwierdził nawet, że jest „nieśmiały” (powiedział to przed spotkaniem z Leszkiem Kołakowskim). Gdzie w tej rozpiętości postaw sytuuje Pani Judta? Według Pani „żywił się” kontrowersjami czy – może przeciwnie – był nieśmiały? Judt, profesor historii i publiczny intelektualista, którego wielu ludzi – młodych i starszych, z zachodniej i wschodniej Europy – podziwiało za odwagę głoszenia prawdy, nie pasuje do słowa „nieśmiały”. Jaki był według Pani?
Marci Shore: Mogę podzielić się swoimi wrażeniami: moim zdaniem Tony nie szukał sławy, szukał raczej pewnego rodzaju intensywnej dyskusji; można powiedzieć, że pożądał wyzwań intelektualnych. U niego prowokacja nie była pusta, sama w sobie nie była celem. Lubił myśleć, w rozumieniu, jakie nadała temu Hannah Arendt: trzeba denken. Czy był nieśmiały? Może po swojemu tak – w każdym razie był wrażliwy. Ale też uważał, że trzeba mieć odwagę, nawet kiedy to bolesne.
Czytaj całośc na stronie: Czas Kultury
Na zdjęciu:
Marci Shore w rozmowie z Krzysztofem Czyżewskim podczas spotkania w Kawiarni literackiej "Piosenka o Porcelanie" w Krasnogrudzie