Małgorzata Łukasiewicz o "Księdze przeciwko śmierci" Canettiego w Dwutygodniku
"Jak z krucjaty przeciwko śmierci zrobić literaturę? Bo jasne jest, że literatura stanowi główne pole bitwy w wojnie, którą prowadzi Elias Canetti." - recenzja na łamach Dwutygodnik.com
„Zupełnie konkretnym, poważnym, otwarcie wyznawanym celem mego życia jest osiągnięcie nieśmiertelności przez ludzi”. Kto wyjeżdża z podobną deklaracją, kto mógł napisać takie zdanie? Kto gotów jest ignorować naczelny pewnik ludzkiej kondycji? Wariat, który żyje w urojonym świecie, dziecko, które nic jeszcze nie wie o regułach tego świata? I w dodatku styl, słowa dobrane tak, jakby chciały chociaż na chwilę wpoić nam przekonanie, że sprawa zasadniczo jest do załatwienia, leży w granicach możliwości, byle tylko zabrać się do rzeczy konkretnie i na serio. I nawet jeśli „osiągnięcie nieśmiertelności” rozumieć słabiej, jako potępienie śmierci, to i tak podobny projekt radykalnej przebudowy ludzkiej świadomości przyprawia o zawrót głowy. Zwala nas z nóg, gdy czytamy: „Nie chodzi mi o zniesienie śmierci, które podobno nie jest możliwe. Chodzi mi o jej potępienie”. Skromność albo przewrotność autora wyróżniła to ostatnie słowo – czy jednak nie mielibyśmy ochoty wyróżnić przede wszystkim owego zuchwałego „podobno”?
Powiedzmy od razu, że „Księgę przeciwko śmierci” dostaliśmy w znakomitym przekładzie. Maria Przybyłowska od dawna tłumaczy Canettiego i pisarz ten w jej rękach nic nie traci ze swojej herbowej osobności. Przekład zachowuje jego szokującą wyobraźnię, nieugłaskany temperament, skłócony z konwencjami, niejako wyboisty język, całe jego – chciałoby się powiedzieć – sobiepaństwo.
Małgorzata Łukasiewicz, Dwutygodnik