2 marca 2004
Pobyt Krzysztofa Czyżewskiego i Bożeny Szroeder w Szczecinie na zaproszenie Michała Kaweckiego - gospodarza "Zamkowych Spotkań z psychologią i sztuką".
godz. 11.00 - dyskusja w Zamku Książąt Pomorskich z liderami organizacji pozarządowych, stowarzyszeń i fundacji ze Szczecina i okolic na temat: "Czy Szczecinowi potrzebny jest Dom Pogranicza".
godz. 14.00 - wykład dla nauczycieli z Kolegium Nauczycielskiego: "Anioły Sejneńskie - o pracy z dziećmi z wielokulturowych środowisk".
godz. 17.00 - "Odwaga przekraczania granic" - prezentacja pracy Ośrodka "Pogranicze - sztuk, kultur, narodów" w ramach "Zamkowych Spotkań z psychologią i sztuką". Spotkaniu towarzyszył minirecital fortepianowy w wykonaniu Rafała Kowalczyka - ucznia Zespołu Szkół Muzycznych w Szczecinie. Fragmenty "Ścieżki pogranicza" Krzysztofa Czyżewskiego czytał Sławomir Kołakowski - aktor Teatru Polskiego w Szczecinie.
Wtorki filmowe w Pograniczu
Szklane Serce, reż. Werner Herzog, prod. niemiecka, 1976 rok
DOM POGRANICZA, godz. 17:00
Reżyseria: Werner Herzog, Produkcja niemiecka, 1976 rok
Oto Werner Herzog wizjoner. Posępny i trudny, choć przy tym wściekle piękny. Ta historia to jakby sędziwy bawarski folklor (Herzog, syn Jugosłowianki i "niemieckiego kloszarda", wychował się w Bawarii).
Majster, który opracował recepturę na rubinowe szkło, umiera nie przekazawszy nikomu swej tajemnicy. Młody właściciel huty szkła szuka jej w rzeczach zmarłego. Na próżno. W końcu wzywa pasterza Hiasa (Josef Bierbichler) "widzącego" przyszłość. Ten nie odkrywa sekretu receptury, ale przepowiada rzeczy straszne, z których najstraszniejszy nie jest wcale pożar huty...
"Szklane serce" to film o zbiorowym szaleństwie, o samozniszczeniu, o samotności proroka padającego ofiarą własnej przepowiedni. Herzog kręcił go charakterystycznymi dla siebie sposobami. Aktorów na planie wprowadził w stan hipnozy. "Chciałem uzyskać złudzenie przepływania postaci, ruchów powolnych - mówił - uchwycić sztywność pewnych zachowań kulturowych, ukazać atmosferę objawienia, prawdę". Wielu ważnych zdarzeń w ogóle nam nie pokazuje, lecz tylko informuje o nich. Kamera rusza się rzadko, a jeśli już, to panoramuje postaci zastygłe w malarskich pozach. Cóż, Herzog nie ukrywa, że kadry komponowano z albumem obrazów de la Toura w ręku. Światło naśladuje tu Rembrandta. Raz Herzog na długo zastyga w ciszy, innym razem serwuje nam muzykę "opisującą koniec świata".
Odkrywanie sensów tej hermetycznej opowieści to temat na rozprawę, a nie na krótką notę - zresztą owa rozprawa niejednego mogłaby wyprowadzić na intelektualne manowce, mieć ten sam skutek, co podróż na kres świata z finału filmu Herzoga. Mnie zostają z Herzoga nie starannie uporządkowane myśli, ale poszarpane wrażenia - mężczyzna tańczący w gospodzie ze zwłokami przyjaciela, upiorny śmiech starca od 12 lat nie schodzącego z fotela. I jeszcze jedno, w czym Herzog niewielu ma w światowym kinie konkurentów: oglądanie natury. Pracując nad "Szklanym sercem" odwiedził różne kraje i kontynenty. Ekranowy efekt - obraz mgły sunącej nad lasem, wodospadu, chmur nad górami - jest zaiste wspaniały.
Jacek Szczerba "Gazeta Wyborcza" 23-05-2001 [http://serwisy.gazeta.pl/film/1,22535,278526.html]