29 października 1999 - Zaduszki w Białej Synagodze
Spotkanie zaduszkowe odbyło się 29 października 1999 r. Był spektakl "Zaduszki Sejneńskie" i uroczyste spotkanie z udziałem najstarszych mieszkańców Sejn, rodziców, nauczycieli. Spektakl powstał w ramach projektu "Kroniki Sejneńskie" - artystycznych i edukacyjnych warsztatów z dziećmi poświęconych poznawaniu miejsca, z którego się wywodzą. Za jego scenariusz posłużyły opowieści ludzi starszych o dawnych Sejnach, które zamieszkiwali Polacy, Litwini, Żydzi, Niemcy, Rosjanie staroobrzędowcy.
Wspomnienia objęły  takie miejsca w Sejnach, jak: Sukiennice, synagoga, kościół  protestancki, bazylika, zajazdy, karczmy, cukiernie oraz najważniejsze  wydarzenia: uroczystości kościelne i państwowe, jarmarki i wydarzenia z  życia codziennego mieszkańców Sejn. Scenografię spektaklu stanowiła  ceramiczna makieta, w jego trakcie dzieci wykonywały pieśni pogranicza:  żydowskie, polskie, litewskie i staroobrzędowców - poznane podczas  warsztatów. 
Zbigniew Sawicki napisał artykuł "Zaduszki Sejneńskie" ("Przegląd Sejneński" 11/1999) poświęcony temu wydarzeniu: 
"Latarnik gasi światło! U kuśnierza zamknąć okno... u szewca gasić lampę... latarnik gasi światło"  – niczym przed laty zabrzmiał znowu głos miejskiego latarnika. Ożyło  echo dawno minionych wydarzeń, przebrzmiałych ludzkich rozmów, pieśni i  modlitw, ówczesnych codziennych historii i powróciły na chwil kilka  podczas zaduszkowego spotkania. Młodzi aktorzy z Ośrodka "Pogranicze –  sztuk, kultur, narodów" zaprosili na nie 29 października tych  wszystkich, którym nieobojętne są "Kroniki Sejneńskie" 
– Miarą  wartości jest prawda i jest to niewątpliwie jakaś prawda, na którą te  dzieci się zdobyły – powiedział mi po spektaklu w rozmowie prof. Andrzej  Strumiłło. 
Kiedy zastanawiałem się, czy tymi wspomnieniami  młodzi ludzie oddali szacunek i pewien hołd mieszkającym niegdyś w  Sejnach społecznościom, prof. Strumiłło dodał: 
– Sądzę, że oni  zrealizowali siebie, swoją potrzebę zaistnienia, wpisania się w tak  poszerzony świat, i chociaż żyją od niedawna, to już mieli możliwość  uczestniczenia w historii. Myślę, że przeżyli ją na swój sposób. Poza  tym, była to dla nich też i lekcja sztuki, lekcja artystyczna,  emocjonalna. Sądzę, że w ich życiu zrodzi to jakieś refleksje, wpłynie  na ich postępowanie, ułatwi porozumienie z ludźmi. Zresztą programy  "Pogranicza" są z reguły programami skierowanymi na budowę tolerancji,  zrozumienia i porozumienia. 
Ale oto po nocy budzi się dzień,  ulatują w niebo i mieszają się ze sobą wielojęzyczne modlitwy, a jedna  drugiej nie wadzi, tak jak nie wadzą sobie ich wyznawcy, czy to  prawosławny czy katolik, Żyd, Rosjanin, Polak czy Litwin. Spieszą  mieszkańcy miasta, a każdy ma swoje zajęcie, każdy swoje sprawy i  problemy. A to ukołysać płaczące dziecko trzeba, a to wyskoczyć do jatki  po rąbankę, a to Rachelę zawołać... 
– Rachela! Rachela była  córką sejneńskiego krawca. Potrafiła zauroczyć wszystkich. Codziennie  rano wychodziła do miasta po zakupy. Ludzie stawali i patrzyli. Ona  miała takie piękne, długie, czarne włosy... Zakochał się w niej Żyd,  szalony Szmerko. Mieszkał w maleńkim domku na skraju miasta, ale nie  cieszył się szacunkiem, bo kiedy tylko pojawiał się na rynku, zaraz mu  wszyscy dokuczali, krzyczeli, przezywali, wyzywali. Rachela wstydziła  się tej miłości. Miała Szmerka za nic, a zresztą i tak była zaręczona z  synem bogatego kupca. Jednak tuż przed ślubem zmarła na suchoty. Jakaż  to była rozpacz... 
– Oj, a co to się działo, jak  przyjeżdżali Cyganie. Nagle krzyk – zamykać okna, zabierać dzieci!  Pozamykali okna, pozamykali drzwi, pozabierali dzieci z ulicy, a Cyganie  przeszli przez miasto i pod ratusz. (...) Do rzeki szli po wodę.  Najpierw Cyganki zamiatały całą ziemię swoimi długimi, pięknymi  spódnicami. Najlepiej, jak garnki sprzedawały. Oj, nikt nie umiał się z  nimi targować... A rano już nikogo nie było. Odjechali Cyganie!... 
Na  zawsze już odjechały i nie powrócą kolorowe tabory z tamtych dni i  tylko w zaduszkowe święto słychać czasem, jak z szumem starych drzew  plącze się mowa cygańska, dźwięczą rzewnie cygańskie pieśni i muzyka. 
–  Kiedy zobaczyłem taką prostotę i autentyczne przeżywanie tych dzieci i  tej młodzieży, to zrobiło mi się bardzo swojsko – przyznał Leszek  Mądzik, który swoją obecnością zaszczycił zaduszkowe spotkanie. – Ta  szczerość to nie było kreowanie, lecz przeżywanie. Jestem nieufny wobec  wywoływanej u dzieci sztucznej kreacji, ale tutaj zrodziło się coś  takiego bardzo prostego i rzetelnego. Jestem poruszony emocjonalnie i  mam bardzo miłe odczucia i impresje z tego spektaklu – oświadczył jeden z  największych autorytetów teatralnych. 
– Wszystko u nich było inne. Już od piątku po południu zamykali sklepy i nie handlowali, bo religia im na to nie pozwalała. 
Tak wspominali o Żydach młodzi aktorzy w treściach „Kronik Sejneńskich" oddanych etiudami i obrazami teatralnymi. 
–  Potem szli do bożnicy, ale tylko sami mężczyźni, bo niewiasty miały  inne miejsce. One tylko jeden, jedyny raz w roku wchodziły do bożnicy.  Grzechy wtedy odpuszczali, tak pięknie tańczyli... 
– Jest to  kontynuacja programu "Nasze stare, dobre Sejny" – zdradziła tajemnicę  sprawczyni Zaduszkowego Spotkania, Bożena Szroeder. – Wykorzystaliśmy  spisane przez młodzież kroniki, porcelanową makietę Sejn i oczywiście  wizerunki sejneńskich aniołów, które, jak już kiedyś podkreślałam i o  czym była mowa w przedstawieniu, otoczyły opieką to miasto. Należało  zatem trochę te anioły ożywić, pozwolić tym aniołom przemówić, aby  opowiedziały historie z życia tego miasteczka, a nie tylko ze swojego  życia. Kroniki Sejneńskie to nic innego jak opowieści i relacje ludzi  starszych, do których dotarliśmy podczas swoich wypraw, realizując  program. 
Warto te historie pprzeczytać, bo są naprawdę ciekawe.  Będzie to wkrótce tym bardziej możliwe, ponieważ, jak obiecała Bożena  Szroeder, Ośrodek przymierza się do ich wydania. 
– Latarnik budzi miasto! 
Powoli  zapełnia się mieszkańcami i przyjezdnymi rynek, narasta i potęguje się  szum głosów i nawoływań, miesza się różnojęzyczna mowa. To wszystko, tak  bardzo ważne kiedyś jak i dziś, wędrując miastem niesione na skrzydłach  wiatru, odlatuje wraz z nim w zapomnienie. Panta rhei – Czas nie wraca,  ludzie ocaleją w pamięci.





 

