Co widać z Pogranicza? - Krzysztof Czyżewski w Poznaniu.
Dwa spotkania z Krzysztofem Czyżewskim, które odbyły się w Poznaniu na początku grudnia 2017 roku, ułożyły się w niezwykle spójną opowieść dotyczącą odkrywania zapomnianego dziedzictwa, głębokiego rozumienia teraźniejszości i prognoz na przyszłość widzianych z perspektywy Pogranicza.
Pretekstem do rozmów okazały się: książka Mosze Kulbaka, „Mesjasz z rodu Efraima” przetłumaczona przez twórcę Ośrodka Pogranicze oraz wygłoszony przez niego autorski wykład „Xenopolis. Rzecz o wymknięciu się zasadzie przeciwieństwa”.
Wokół Mosze Kulbaka
Współorganizowane przez Koło naukowe miłośników kultury i literatury żydowskiej Dabru Emet spotkanie wokół prozy Mosze Kulbaka odbyło się w kameralnej, przyjaznej przestrzeni Domu Spotkań w Poznaniu. W pełnej skupienia atmosferze poprowadziła je opiekunka naukowa Koła, profesor Katarzyna Kuczyńska–Koschany, badaczka związana z poznańską polonistyką.
Krzysztof Czyżewski opowiadał, że pretekstem do tłumaczenia książki była doskwierająca nieobecność żydowskiej spuścizny i bardzo jednostronna w Polsce narracja o Wilnie. Żeby przywrócić choć częściowo świadomość o żydowskim Wilnie, należało, jak to ujął Czyżewski, odczytać komunikaty na ostatnich niezerwanych nitkach. Stało się to możliwe, m.in. dzięki inspiracji i współpracy z Danielem Kacem, pisarzem tworzącym po polsku i w języku jidysz, który wprowadził Czyżewskiego w świat żydowskiego Wilna. Niewidomy od lat, bardzo już sędziwy Kac, próbował ocalić od zapomnienia pamięć o Wilnie jako żydowskiej Jerozolimie Północy, dyktując i nagrywając na taśmy magnetofonowe książkę poświęconą Mosze Kulbakowi wydaną potem własnym sumptem oraz monografię Abrahama Stuzkevera, która ukazała się nakładem wydawnictwa Pogranicze.
Dziecko okrutnych czasów
Niezwykle dynamiczna biografia Mosze Kulbaka jak w soczewce skupiała w sobie problemy epoki. Krzysztof Czyżewski barwnie opowiadał o jego życiu w Wilnie, Berlinie i Mińsku, przybliżając postać i oddając realia epoki. Urodzony w Smorgoniach w 1896 roku, położonych pomiędzy Wilnem a Mińskiem, pobierał nauki w szkołach żydowskich, przerwane jednak przez wybuch I wojny światowej. W Berlinie, dokąd Kulbak emigrował na początku lat dwudziestych XX wieku, nie mogąc się dostać na wymarzone studia, wykonywał pracę suflera, a jako pisarz uległ fascynacji niemieckim ekspresjonizmem i eksplorował możliwości języka jidysz. W 1923 roku powrócił do coraz bardziej endeckiego Wilna jako charyzmatyczny, cieszący się uznaniem twórca, który uwielbiał występować publicznie – był nauczycielem, recytatorem, aktorem i reżyserem. Zmuszony do emigracji w 1928 roku, gdy nie otrzymał polskiego paszportu, wraz z rodziną wyprowadził się do Mińska. Tam posądzony o szpiegostwo na rzecz Polski został rozstrzelany krótko po aresztowaniu przez NKWD w 1937 roku, a jego rodzina podzieliła los Żydów tego okresu: żona doświadczyła wywózki do Gułagu, syn został zamęczony w obozie koncentracyjnym, a córce udało się wyemigrować do Izreala.
Pisarz totalny
Sam tekst, jak zauważyła Katarzyna Kuczyńska-Koschany, niesamowicie synkretyczny, z ogromnym rozmachem i wulkaniczną wręcz ekspresją splata w sobie wiele wątków, tendencji i zjawisk. Zanurzony w mistycyzmie żydowskim i wielokulturowości ukazującej świat jako pełen autentycznych różnic reprezentuje swoją epokę i ją wyprzedza, co m.in. jest widoczne w kreacji wyemancypowanych, kobiecych postaci i dalekim od antropocentryzmu stosunku do zwierząt. Oboje rozmówcy zgodzili się, że Mosze Kulbak uprawiał pisarstwo totalne, jakby chciał ogarnąć cały kosmos.
Zapytany o inspiracje, Krzysztof Czyżewski po krótkim namyśle stwierdził, że najbliższa Kulbakowi byłaby nieco późniejsza twórczość Brunona Schulza[1]. Przyznał też, że nie tłumaczył z jidysz, tylko z języka angielskiego i robił to pierwotnie na swój użytek, a przekład kilka lat przeleżał w szufladzie. Praca tłumacza polegała w tym przypadku na poszukiwaniu własnego rejestru dla nieoczywistej, trochę chropowatej prozy Kulbaka, lecz gdy – jak się wyraził - usłyszał już nutę, ona go poniosła.
Po co nam dziś lektura Kulbaka…
Twórca Pogranicza zdradził, że spotkał się z wątpliwościami, po co w ogóle lektura Mosze Kulbaka potrzebna jest współcześnie. Jednak w barwnej, pełnej szczegółów dyskusji odpowiedzi na to pytanie powracały wielokrotnie.
Zdaniem tłumacza jest to lekcja, że Europa Środkowa to nie jest wydumany koncept, ale żeby zrozumieć jej bogactwo trzeba odtworzyć utracone, niemal zapomniane konteksty. Tymczasem dorobek Mosze Kulbaka i twórców związanych z międzywojennym żydowskim Wilnem (w tym Abrahama Stuzkevera oraz Chaima Grade, przedstawicielami grupy Junge Wilne) jest arcyciekawy także z polskiego punktu widzenia[2]. W ich twórczości powracają bowiem motywy znane z dzieł polskich twórców, wrażliwość na piękno wileńskiego krajobrazu przenikała w takim samym stopniu polskie i żydowskie teksty, a lektura tekstów żydowskich pisarzy pozwala na reinterpretację doświadczenia Zagłady.
Xenopolis. Jak wydostać się z kryjówek?
Dzień później w wypełnionej po brzegi sali uniwersyteckiej Collegium Maius, gdzie mieści się siedziba Wydziału Filologii Polskiej i Klasycznej, Krzysztof Czyżewski, wygłosił wykład zatytułowany „Xenopolis. Rzecz o wymknięciu się zasadzie przeciwieństwa”. Był to dla niego – jak sam przyznał – pełen emocji powrót do macierzystej uczelni, jako że sam jest absolwentem poznańskiej polonistyki. Profesor Przemysław Czapliński, krytyk i badacz współczesnej kultury, a przy tym autor posłowia do najnowszej książki „Małe centra świata”, był gospodarzem spotkania, wygłosił wstęp i poprowadził rozmowę po wystąpieniu. Współorganizatorem spotkania była specjalność Krytyka i kultura literacka kierowana przez Przemysława Czaplińskiego.
Wykład był alegoryczną, bardzo erudycyjną opowieścią o kryzysie wspólnotowości. Wiodącą metaforą stał się uniwersalny przekaz o spotkaniu dwóch mnichów i kobiety nad brzegiem rzeki, z których starszy pomógł spotkanej przeprawić się na drugą stronę, a młodszy zinterpretował gest swojego przyjaciela jako złamanie ślubów. Historia ta powraca w wielu tradycjach – od buddyzmu po chrześcijaństwo, a dwie reakcje – oparta na przekroczeniu i na lęku, trwale zmienia dotychczasową relację między mnichami. Stanowi ona punkt wyjścia do rozważań o konsekwencjach spotkania z Obcym, które przyczyniają się do tworzenia niewidzialnych murów wewnątrz społeczeństwa. By pogłębić sensy tej opowieści, Krzysztof Czyżewski sięgnął do XX-wiecznych tekstów księdza Józefa Tischnera oraz psychiatry Antoniego Kępińskiego. Opublikowana pośmiertnie w późnych latach siedemdziesiątych „Psychopatia” Kępińskiego i napisany w dialogu z tą książką esej „Ludzie z kryjówek” Tischnera z 1978 roku czytany po latach okazuje się przenikliwym, wciąż bardzo aktualnym studium dotyczącym głęboko spolaryzowanego społeczeństwa, trawionym przez wewnętrzny konflikt, które obawia się spotkania z Obcym. Czyżewski, przywołując te teksty, poszukiwał perspektyw na wydostanie się z kryjówek, na przezwyciężenie podziałów we wspólnej przestrzeni i budowanie niewidzialnych mostów.
Po wystąpieniu wysłuchanym w skupieniu i uwadze, wywiązała się długa dyskusja, w której słuchacze dzielili się własnymi pomysłami i uwagami interpretacyjnymi, a Krzysztof Czyżewski opowiadał o doświadczeniach wspólnotowości widzianych z perspektywy Pogranicza. Jak poruszać się w świecie głębokich podziałów i zadawnionych ran? Na jakim fundamencie powinna być zbudowana dziś wspólnota? Czy i jak można wydostać się z współczesnych kryjówek?
Obydwa spotkania były pełne namysłu nad współczesnością, oglądaną z bardzo różnych perspektyw. Obfitowały w nieoczywiste pytania i metafory, nierzadko idące pod prąd wiodącym dyskursom, a jednocześnie dalekie od bieżącej publicystyki. Wzbudzały w zebranych chęć dyskusji. Być może to właśnie z małych Sejn, gdzie problemy ze wspólnotowością i skomplikowane relacje z Innym / Obcym są częścią codziennej pracy Ośrodka Pogranicze, widać więcej i wyraźniej.
Marta Kowerko-Urbańczyk
[1] „Mesjasz z rodu Efraima” został napisany w 1924 roku, podczas gdy debiutanckie „Sklepy cynamonowe” Brunona Schulza ukazały się w 1934 roku. Urodzony w 1896 roku Kulbak był o cztery lata młodszy od drohobyckiego prozaika.
[2] Krzysztof Czyżewski podzielił się anegdotą, doskonale ilustrującą ten rodzaj asymetrii, która dotyczyła przypadkowego spotkania Czesława Miłosza i Abrahama Sutzkevera w pociągu relacji Paryż – Rotterdam. Miłosz nie znał Sutzkevera, podczas gdy Sutzkever znał dobrze twórczość Miłosza i znał też polską literaturę, m.in. Bolesława Leśmiana oraz Cypriana Kamila Norwida.