Katarzyna Meloch
Wspomnienie. Jerzy Ficowski (1924 – 2006)
W posłowiu do pierwszej zbiorowej książki wspomnieniowej żydowskich dzieci z Polski, ocaleńców z Zagłady („Dzieci Holocaustu
mówią”), wydanej w Warszawie w 1993 roku Jerzy Ficowski pisał:
„Gdyby można było wydobyć z popiołów i niepamięci i spisać losy tych nieprzeliczonych zastępów dzieci żydowskich, których dosięgła wszechobejmująca zbrodnia . . .” „Gdyby można” . . .
Polski poeta pochylił się nad wspomnieniami żyjących ocaleńców, chodzących ulicami polskich miast i miasteczek. On, który dużo wcześniej podjął zadanie zdawałoby się nie do wykonania: odczytywał z popiołów losy zabitych.
Był wiersz o Holocauście, za który w imieniu matki zamordowanej w otwockim getcie dziękował Jerzemu Ficowskiemu Julian Tuwim. Był „List do Marca Chagalla”, pisany w roku 1956, a w nim fragmenty dziecięcych wyznań – oskarżeń czasów pogardy. List do Chagalla został „zilustrowany” przez adresata owego niecodziennego listu. A jego wersję słowno-muzyczną odtworzono na koncercie ku czci „Sprawiedliwych wśród Narodów Świata” w warszawskiej Filharmonii w 1995 roku.„Wydobyć z popiołów i niepamięci”.
Długie lata Jerzy Ficowski szukał drogi do tematu swego życia: zagłady polskich Żydów, zagłady żydowskich dzieci. W słowie wydartym ciszy, w ćwierćsłowach – tak odczytywał popioły. („Odczytanie popiołów” wydano po raz pierwszy w Londynie w roku 1978. W Polsce ówczesnej poeta miał zakaz druku).
Niejednemu z ocalonych żydowskich dzieci wydawać się mogło, że autor „Odczytania popiołów” mówi jego słowami, podąża za nim myślą. Bo prawdziwa poezja leży – niejako – na ulicy. Trzeba umieć ją usłyszeć, ale podnieść ją może tylko poeta. A potem my, niepoeci, mówimy z nim jednym głosem . . .
Bywa poezja krzyku i poezja milczenia. Jedna i druga ma prawo obywatelstwa. Jerzy Ficowski uprawiał tę drugą. „Odczytanie popiołów” –wiersze o nas, ocalonych, o naszych siostrach i braciach.
W jednym z wywiadów poeta opowiadał: „Miriam wniebowzięta z ulicy zimą 1942 stała na ulicy 6. Sierpnia koło szpitala wojskowego. Z jednej strony politechnika, z drugiej czerwony gmach szpitala. Ja pamiętam ten dzień, pamiętam ten moment, pamiętam, jak wysiadałem z tramwaju. I ta śnieżyca bezwietrzna, wielkie płaty śniegu. /. . ./ Pamiętam dziewczynkę, tę sześcioletnią z getta żebrzącą na Smolnej w 1942 roku. Siedziała w kucki na chodniku, między okienkiem piwnicznym a kioskiem z gazetami. Dałem jej bułkę, ale nie miała siły ugryźć.”
Na dorocznym Zjeździe Stowarzyszenia „Dzieci Holocaustu w Polsce” przypomniał pisarz uwagę przypadkowego przechodnia: ”nie wstyd panu, kiedy tylu naszych ginie!” Ale Ona dla młodziutkiego chłopca, przyszłego poety była też Nasza, nie obca!
Kiedy czytam wiersz o żebrzącej dziewczynce przypominam sobie opowiadanie Marysi Leszczyńskiej, naszej nie żyjącej już koleżanki. I Ona razem z matką po opuszczeniu „spalonej” kryjówki poszła „na żebry”. Inna żebrząca dziewczynka z warszawskiego getta, ówczesna Johewed, powojenna Jadzia, rozpoznała siebie małą żebraczkę z getta na fotografii wykonanej przez anonimowego Niemca (fotografia jest w zbiorach reżyserki filmowej Jolanty Dylewskiej).
Jerzy Ficowski pisał: „nie należałem do gatunku skazanego na zagładę, a oglądałem mord”. Nic dziwnego, że jemu przyszło przyswoić literaturze polskiej „Pieśń o zamordowanym żydowskim narodzie” Icchaka Kacenelsona.
Henryk Grynberg, pisarz umarłych Żydów – jak sam siebie nazywa i członek Stowarzyszenia „Dzieci Holocaustu w Polsce”, odnajduje w twórczości Ficowskiego współczucie dla Żydów. Temu współczuciu, -musimy dodać – towarzyszy refleksja nad losem ocalonych i dziełem ocalających.
Polski poeta jest autorem nieznanego przedtem w życiu ani w literaturze pojęcia podwójnego macierzyństwa („Twoje matki obie”). W jego wierszu nie tylko matka, która urodziła, ale i kobieta, która skazane na zagładę dziecko „obmyła z sieroctwa”, wychowała – godna jest jak rodzicielka – miana matki. Poeta ich macierzyńskiej miłości przyznać gotów równe prawa.
„Twoje matki obie” – wiersz dedykowany żonie, prostotą przekazu poetyckiego zbliża się do regionów twórczości Jana Kochanowskiego. Za twórczość poświęconą żydowskim doświadczeniom Jerzy Ficowski otrzymał w Izraelu prestiżową nagrodę literacką „Kacetnika” (1986 r.), przyznawaną za twórczość poświęconą ratowaniu pamięci Żydów.
Jerzemu Ficowskiemu zawdzięczamy bliską znajomość z niezwykłą twórczością Brunona Schulza. „Odkrył” on dla siebie „Sklepy cynamonowe”Schulza podczas okupacji hitlerowskiej. Stał się wielbicielem Schulza, a potem znawcą jego życia i twórczości. O nim pisał w „Regionach wielkiej herezji”, jego listy zbierał po całym świecie i wydawał pieczołowicie.
Od dawna poszukiwał ostatniej, nigdy nie wydanej powieści
Schulza „Mesjasz”; nieraz był o krok od odkrycia rękopisu. Ciągle wierzył, że go odnajdzie. W „okolice” Schulza nie prowadziło go zainteresowanie egzotyką, czy innością twórcy „Sklepów cynamonowych”. Czuł, że świat „wielkiej herezji” odnaleziony w Drohobyczu jest wszechogarniający.
W późnych latach życia pisał Ficowski bajędy, formy pośrednie między opowieścią a przypowieścią. Mają mazurski koloryt, powracają w nich wiejscy i małomiasteczkowi Żydzi razem ze swoimi „interesami”, z obyczajowością, dobrze zrozumiałą dla ich polskich, sędziwych sąsiadów. „Bajędy”, opromienione czułością opowiadacza i autora czytał nam podczas któregoś z dorocznych zjazdów Stowarzyszenia „Dzieci Holocaustu w Polsce”.
Na tym zjeździe został też członkiem honorowym naszego Stowarzyszenia. Czytajmy poezje Jerzego Ficowskiego, nie tylko teraz w
dziewięćdziesięciolecie urodzin poety (4 września 2014 roku) i w siedemdziesięciolecie jego udziału w Powstaniu Warszawskim.
Jerzy Ficowski. 90 rocznica urodzin