Herezja i empatia czyli o poezji Jerzego Ficowskiego.
Zmarły 9 maja 2006 roku Jerzy Ficowski - twórca oryginalny i osobny - nie był poetą w pełni rozpoznanym. Jego wszechstronna twórczość poetycka była i jest obiektem żywych przewartościowań, a jego status Starego Mistrza wciąż jest statusem "w ruchu", nie zaś pomnikiem.
Doniosłe odkrycia poczynił poeta w dziedzinach stanowiących jego pasje pozapoetyckie, których było tak wiele, że można by pomyśleć, iż również Jerzych Ficowskich było kilku. Jerzy Ficowski wsławił się jako monograf i "miłujący krytyk" (tak nazywa go Jerzy Jarzębski w swej książce "Prowincja centrum. Przypisy do Schulza", Kraków 2005) twórczości Brunona Schulza, autor "Regionów wielkiej herezji", który również ocalił i wydał jego korespondencję, oraz jako oswoiciel cygańskich "Demonów cudzego strachu", autor przełomowych prac o Romach. Jego pionierskie tłumaczenia obejmowały poezję żydowską, w tym dzieło-świadectwo Icchaka Kacenelsona "Pieśń o zamordowanym żydowskim narodzie". Ficowski udostępnił też czytelnikom polskim poezję cygańską - przede wszystkim wiersze Papuszy, a także rumuńską. Tworzył również pełne humoru wiersze dla dzieci i wydał tom baśni cygańskich "Gałązka z Drzewa Słońca". Zaś biografia Witolda Wojtkiewicza "W sierocińcu świata" pozostaje świadectwem malarskich zauroczeń poety.
Wielostronne i głębokie fascynacje Jerzego Ficowskiego objawiały się najpełniej w jego wierszach. Bowiem ten uczestnik powstania warszawskiego, żołnierz AK, członek KOR, objęty w PRL 5-letnim całkowitym zakazem druku, i członek Stowarzyszenia "Otwarta Rzeczpospolita" - był przede wszystkim człowiekiem poezji.
Na tle obrazu współczesnej poezji polskiej Jerzy Ficowski był poetą inności - "ksenofilem", jak się sam okreśłał - oraz poetą emocji. Inność, na którą był tak otwarty, nie oznaczała jedynie umiłowania wielokulturowości, za które w 1999 roku uhonorowano autora "Amuletów i definicji" tytułem Człowieka Pogranicza. Kategoria pograniczności przejawiała się w jego poezji także kierowaniem spojrzenia w kąty rzeczywistości. Jerzy Ficowski badał obszary zakurzone, zamierzchłe i pospolite, ulokowane "między freskiem a pajęczyną" - jak mówią słowa jego wiersza "NMP Pokątna". Zmysłowy wielbiciel "wiolin i wanilii" oraz "jucznych przybłęd zapachów" z upodobaniem przyglądał się fenomenowi życia, istnienia - z całym dobrodziejstwem codziennego i dotykalnego konkretu. Wędrował także po obrzeżach bytu, tam, gdzie "coś/i nicość/mają się ku sobie", gdzie biegną granice między tym, co istnieje, a tym, co zostało zniszczone aż do niepamięci.
Stary Mistrz wybierał przekorne ścieżki, które wiodły go w stronę wyobraźni i snu. W szczególny sposób uobecniał w swoich wierszach żywioł czasu, który przemierzany i przeżywany był przezeń obsesyjnie i wielokierunkowo. Odkrywczą realizację zyskały u Ficowskiego mitografie nostalgii, sięgającej aż do wiejskiej dawni świata, gdzie następowały zetknięcia ze świętością, bywa, że heretycką i magiczną.
Niezwykle istotna empatyczna postawa poety ujawniała się poprzez pełny miłości i czułości sposób obcowania ze światem. Obejmowany był nim w wysokim stopniu drugi człowiek. Jednak wrażliwość spojrzenia dotykała także zjawisk pozaosobowych, zwłaszcza tego wszystkiego, co "inne": nawet przedmiotów i praw czasu. Czułość poety koncentruje się zwłaszcza na uwielbianym świecie przyrody - od ducha panteizmu do skupienia się na drobnych i niepozornych cząstkach natury: owadach.
To samo "miłosne" podejście miał Ficowski do istoty słowa. Był on rewelatorem języka poetyckiego, skłonnym do wywracania językowego obyczaju, wydobywania świeżych znaczeń z frazeologii, twórczych udosłownień, nawracania do korzeni mowy. Jednak nigdy nie kawałkował materii językowej, nie kaleczył jej i do niczego nie zmuszał, powodując spięcia sensów odkrywcze i trafnie odzwierciedlające charakterystyczną dla autora "Śmierci jednorożca" "przestawność widzenia". Rozbuchanie słów przechodziło w wierszach Jerzego Ficowskiego w dykcję ascetyczną, a zarazem nawet przy najwznioślejszych tematach wolną od patosu.
Szczytowym osiągnięciem poetyckiej empatii - wysoko ocenionym również poza Polską - stał się przełomowy w poetyckim mówieniu o Holokauście tom-cykl "Odczytanie popiołów". Wypełniające tom wiersze są owocem szczególnie dotkliwego starcia świadka Szoa z niewyrażalnością. Znikające ślady po zabitych, a przedtem upodlonych ludziach i niszczenie bogatej żydowskiej kultury obudziły pragnienie uchwycenia z pełnym szacunkiem ludzi i ich świata, zachowania choćby w słowach tego, czego nie udało się zachować w realnym świecie. Ficowski koncentrował się na innych, na nieocalonych, nie uniewinniając siebie za zaszłe za jego czasów nieludzkie wydarzenia, ani za trudności w należytym uczczeniu męczenników Holokaustu i za zalegające nad nimi pośmiertne milczenie. Uparcie stawiał opór złu - choćby poniewczasie. Pisał w beztytułowym wierszu, "Chciałbym tylko iść / a idąc depczę / Chciałbym tylko milczeć / a milcząc kłamię".
W tomikach ostatnich, "Zawczas z poniewczasem" i "Pantareja", pojawiała się tonacja pożegnalna, która nie budziła lęku, bo kreował ją poeta o dziecięcej świeżości spojrzenia, lubiący przestawiać zastane hierarchie. Teraz dorobek poetycki pana Jerzego został nagle domknięty. A przed nim do zwiedzenia następna "odnoga czasu": cały czas przyszły.
Paulina Czwordon
"Midrasz", czerwiec 2006