Jerzy Ficowski - człowiek Pogranicza, z Krzysztofem Czyżewskim rozmawiał Tomasz Kubaszewski, "Kurier Poranny" 11.05.2006
Jerzy Ficowski - człowiek Pogranicza
Kurier Poranny: To "Pogranicze" przywróciło polskiej kulturze Jerzego Ficowskiego.
Krzysztof Czyżewski, dyrektor Ośrodka "Pogranicze" w Sejnach: W pewnym sensie tak. Zresztą sam Ficowski to przyznawał. Pamiętam takie spotkanie autorskie, które zorganizowaliśmy mu w Warszawie w połowie lat 90. Sala świeciła pustkami. Zobaczyłem wtedy tego wybitnego człowieka zupełnie samotnego. Pomyślałem, że nie może tak być.
Ale zdaje się, nie był to pierwszy Pana kontakt z Jerzym Ficowskim i jego twórczością?
- Oj, nie. Dla mnie jego książki były podstawą takiego myślenia, które doprowadziło do powstania "Pogranicza". Jeszcze w latach 80. jeździłem po Polsce z monodramem opartym na jego tekstach. Bezpośrednio poznaliśmy się natomiast w połowie lat 90. Napisał do "Pogranicza", że ma "Bajędy augustowskie", które stworzył podczas stanu wojennego i czy nie chcielibyśmy tego wydać. Chętnie się zgodziliśmy. To właśnie w czasie promocji "Bajęd" sala świeciła pustkami. Okazało się, że Jerzy Ficowski praktycznie zniknął z życia kulturalnego kraju. Niewiele pisał, nic nie publikował. Wtedy wpadliśmy na pomysł, żeby go jakoś uhonorować. Wymyśliliśmy "Człowieka Pogranicza" - nagrodę, która będzie przyznawana takim ludziom jak on. Otwartym, zawsze stającym w obronie "innych", represjonowanym z różnych względów, prześladowanych. "Człowiekiem Pogranicza" Ficowski został w 1999 roku. Później wydaliśmy kilka jego książek. Była piękna edycja "Baśni cygańskich", wielka monografia Bruno Schulza, zbiór wierszy. To wszystko sprawiło, że w życiu kulturalnym zajął należną sobie pozycję.
Odwiedzał Suwalszczyznę od czasu do czasu?
- Owszem, ale niezbyt często. Był bardzo schorowany, rzadko wyjeżdżał z Warszawy.
Co, Pana zdaniem, zostało po Jerzym Ficowskim?
- Miał wiele zainteresowań. Jedni widzą w nim głównie cyganologa, inni - schulzologa, jeszcze inni poetę. Praktycznie całe swoje życie oddał Cyganom, Żydom, Schulzowi, Leśmianowi. Największa tajemnica tkwi w tym, że we wszystkim, co robił, był sobą. Potrafił łączyć różne rzeczy, które nie odbierały mu jego jedynego, niepowtarzalnego głosu. A przede wszystkim był poetą. Moim zdaniem - wybitnym.
Rozmawiał: Tomasz Kubaszewski
"Kurier Poranny" 11.05.2006